^Powrót na góre
baner

spsm


 

Anna Totoń: Barbacki jest prawdziwą ikoną w historii miasta

 Anna Totoń jest znaną miłośniczką i badaczką sądeckiej historii, społecznikiem, przewodniczką PTTK. Od lat interesuje się przeszłością naszego miasta. Z okazji listopadowego jubileuszu Zespołu Szkół nr 3 im. Bolesława Barbackiego, została zaproszona na spotkanie z uczniami, by opowiedzieć o niezwykłym patronie szkoły.  

 

W czerwcowym numerze „Sądeczanina” z 2009 roku, został opublikowany Pani artykuł, zawierający fakty z życia Bolesława Barbackiego. Czy posiada Pani informacje, jeszcze nikomu nieznane, o naszym patronie? Być może miała Pani z nimi styczność w trakcie pracy nad tekstem?

Dla mnie Bolesław Barbacki jest prawdziwą ikoną, wzorem do naśladowania - od momentu, gdy usłyszałam jego historię, z ust ludzi, którzy znali go osobiście. Jako sekretarz Związku Sądeczan zaczęłam razem z kolegami z zarządu interesować się niszczejącymi, zabytkowymi nekropoliami na nowosądeckim cmentarzu. Wiedziałam, że tylko jeden grobowiec na nim jest projektu Bolesława Barbackiego. Jest to grobowiec Chryzantyna Uhacza. Grobowiec był w ruinie, ale wspólnymi siłami Związku i dzięki pomocy miasta udało się nam go uratować. Po opublikowaniu w „Almanachu Sądeckim” artykułu o Chryzantynie Uhaczu, zadzwoniła do mnie jego krewna – Janina Śliz-Uhacz.

To od niej i jej rodziny uzyskałam bardzo dużo informacji na temat waszego patrona. Okazało się, że brat Chryzantyna Uhacza, a ojciec Janiny, Roman, był najlepszym w młodości przyjacielem Barbackiego. Gdy artysta nie miał jeszcze własnego, profesjonalnego pomieszczenia do malowania, Roman odstąpił mu najpiękniejszy pokój we własnym domu. Pomieszczenie było od strony wschodniej, idealne, dobrze nasłonecznione. Bolesław prosił, by przyjaciel przyprowadzał mu osoby do portretowania: staruszków i włóczęgów. Szkicując, portretując chciał dokładniej poznać anatomię człowieka. Po latach już, jako znany portrecista, odwiedził przyjaciela Romana i jego rodzinę, którzy mieszkali na Śląsku i na pożegnanie podarował im swój autoportret. Autoportret ten, został przez Janinę i jej brata Stanisława (podczas wizyty w naszym mieście) podarowany dyrektorowi „Sokoła”, panu Antoniemu Malczakowi, w podziękowaniu za to, że jedna z sal „Sokoła” została nazwana imieniem malarza.

Jakim człowiekiem i artystą był Bolesław Barbacki? Miał jakieś charakterystyczne dla niego cechy?

Mówiło się na niego po prostu „BOLO”. Był bardzo szczuplutki, mizerniutki. Ciągle był zabiegany. Oprócz waszej szkoły i zakładu przemysłowego, żył także, mocno zaangażowany teatrem, harcerstwem, „Sokołem”, żył sprawami niepodległej Polski. Bardzo przeżył to, że ze względu na wzrok nie przyjęto go do wojska. Był wspaniałym portrecistą a także kopistą. Mógł zarobić majątek, kopiując obrazy w muzeach paryskich, ale nie zgodził się ich sprzedawać. Przywiózł kopie do kraju i poświęcił się w rozwijaniu dalszych swoich umiejętności malarskich, gdyż jego celem była własna twórczość w kraju, w Nowym Sączu. Jego nieodłączne atrybuty to kapelusz, płaszcz oraz charakterystyczne okulary. Głowę miał zawsze pełną pomysłów. Co ciekawe, nikt w nim nie widział dziwaka. Był sobą. Był bardzo czuły i opiekuńczy, niezwykle godny. Od początku miał świadomość, że musi opiekować się swoim młodszym rodzeństwem, zapewnić im byt. Nigdy nie sprawiał problemów, wręcz przeciwnie, był podporą dla całej rodziny. Lubił dzieci. Był bardzo towarzyski. W Teatrze Dramatycznym był aktorem, reżyserem i scenografem. Trzeba wiedzieć, iż człowiek, który świadomie odmawia okrutnemu szefowi sądeckiego gestapo – Hamannowi - namalowania portretu, jest godzien miana bohatera. Jako zakładnika głównie za to go zamordowano w Biegonicach, gdyż Niemcy nie udowodnili mu działalności konspiracyjnej. Na początku 1941 roku Barbacki został po raz pierwszy zaaresztowany. Kiedy odmówił składania zeznań, portretowania Hamanna osobiście, ten w bestialski sposób go potraktował, wybijając mu zęby. Gdy go wypuszczono z więzienia, rodzina zadbała o uzupełnienie uzębienia, co było potem przydatne podczas ekshumacji zwłok i zidentyfikowaniu malarza.

Jaki stosunek miał Bolesław Barbacki do naszej szkoły? Czy była ona dla niego źródłem radości czy może obowiązkiem?

To była jego miłość! W listach do brata używał wyrażeń typu: „moja kochana szkoła”. Chciałabym, żebyście zrozumiały jedną rzecz – Bolesław Barbacki tworzył ją od małego pomieszczenia, wręcz „dziupli”. Powiększał ją, rozwijał, zarabiając na malowaniu portretów znanych sądeczan i zamożnych ludzi z okolicy. Pisał: „I znowu mi wpadło malowanie portretu, mogę dalej rozwijać szkołę”. Napisał podręcznik do kostiumologii. Przekazywał w nim dziewczętom wspaniałą wiedzę w tej dziedzinie. Biednym uczennicom dawał drobne pieniądze na przykład na fryzjera, gdy uznał, że tak ma ona uczynić na lepszy posiłek. Dbał o to, by nie chodziły głodne. Był nazywany „tatusiem”, „wujkiem”. Uczennice z trudnym problemem wolały przyjść do niego, niż do rodziców. Na jego lekcjach każda musiała mieć pięknie wypielęgnowane ręce, śliczną fryzurę, wszystko musiało lśnić. Nie chodziło o to, że robiły to ze strachu. Wręcz przeciwnie, chciały mu się przypodobać i podziękować. Za co? Za to, że gdy którąś bolała głowa, on umiał ją pocieszyć, gdy jedna z uczennic nie miała butów na zimę, on znalazł dla niej ciepłe obuwie. Był wzorem nauczyciela, wychowawcy, przyjaciela w potrzebie. Prawie każdej uczennicy szkicował podczas lekcji tzw. „główki” i potem podarowywał.

Czy to prawda, że nasz artysta był zakochany w aktorce, prawie dwadzieścia lat od niego młodszej?

Myślisz o pannie Annie Kassube? Nigdzie nie przeczytałam o tym, że była ona wykształconą aktorką. Jest jedno archiwalne zdjęcie w Krynicy. Faktem jest, że żywił do niej głębokie uczucie. Jednak nikomu się nie zwierzał na ten temat, przeżywał to sam. Ta kobieta pochodziła z bogatego ziemiańskiego rodu. Bardzo lubiła Bolesława. Przykro mi, że ten związek się nie powiódł, ale to nie była ani jej, ani jego wina. To były tak zwane „drobnomieszczańskie układy”. Artysta? Cóż on może dać kobiecie? Może sprawy potoczyłyby się inaczej, gdyby uczucie Anny było mocniejsze… Kiedy jego uczucia do niej zostały odrzucone, oddał się innym miłościom: malarstwu, szkole krawieckiej, aktorstwu, pracy w „Sokole”, harcerstwu, wszystko dla dobra miasta...

Bolesław Barbacki jest z pewnością jedną z najważniejszych postaci w historii Nowego Sącza. Jakie miejsca, według Pani, powinien zwiedzić młody historyk interesujący się rodzinnym miastem, by pogłębić wiedzę o jego życiu?

Oczywiście Waszą szkołę, która jest skarbnicą wiedzy o malarzu. Wy jesteście jego wizytówką. Z pewnością bardzo ciekawe byłyby do przeczytania pisanego przez niego kroniki, ale są one niestety poza naszym zasięgiem. Chciałabym, żeby kiedyś jego rodzina udostępniła Waszej szkole te ważne notatki. Jak wiemy, jednym z ważnych miejsc działalności Barbackiego był sądecki teatr. Tam również można poszukać śladów życia Waszego patrona. Jest jego praca odnotowana w działalności „Sokoła”, w krótkich notatkach o harcerstwie. Niestety wiedza o Barbackim wśród mieszkańców naszego miasta zanika, teraz mało kto interesuje się życiem tak wspaniałych społeczników rozkochanych w swym mieście, kraju. Jest to przede wszystkim ciągły obowiązek uczniów tej szkoły, którą on kochał i która dzięki niemu powstawała. Tej pamięci ciągłej o Nim wszystkim uczniom tej szkoły z całego serca życzę.

Rozmawiały: Agnieszka Małecka, Beata Lompart, Magdalena Piszczek i Barbara Soboń

>>> Zobacz w galerii zdjęć >>>

Copyright © 2013. ZS3 Rights Reserved.


Facebook